|  |  
LISTA SŁÓW ZAKAZANYCH
 
 
— Głupi jesteś! — oświadczyła Kasia, kiedy Grzesiek powiedział, że woli oglądać mecz niż Przygody pluszowego misia.— Zamknij się! — odpowiedział Grzesiek i kto wie, jak dalej potoczyłaby się ta urocza siostrzano-braterska rozmowa, gdyby zupełnie przypadkowo nie zabłądziła na górę do niepowołanych uszu, które należały do taty i razem z nim siedziały przy komputerze. Tata zastrzygł nimi, przybrał minę "na poważne rozmowy" i głośno tupiąc, zszedł na dół. Tam, przygnieciony brzemieniem ojcostwa, opadł na kanapę i spod groźnie ściągniętych brwi przyjrzał się winowajcom.
 — Czy ja dobrze słyszałem? — wycedził.
 — A co słyszałeś? — rozsądnie spytał Grzesiek.
 — Słyszałem, że ktoś tu się brzydko odzywał.
 — A, to! — zrozumiał Grzesiek i bardzo się zatroskał.
 — Niestety, dobrze słyszałeś — westchnął. — Kasia powiedziała, że jestem głupi, bo chciałem oglądać mecz, a nie jakieś gł... ...ównie dla dzieci Przygody pluszowego misia.
 Własne "zamknij się" jakoś wyleciało mu z głowy, ale na szczęście Kasia pamiętała, więc tata został o tym fakcie poinformowany.
 — A czy wy nie możecie jakoś milej ze sobą rozmawiać? — spytał.
 — To znaczy na przykład jak? — zainteresowała się Kasia. — Żebym potem wiedziała.
 Tata wyglądał na trochę zaskoczonego tym w końcu dość naturalnym pytaniem, ale bardzo szybko się pozbierał.
 — No, na przykład "Uważam, drogi bracie, że twój wybór programu jest niewłaściwy" — zaproponował. — A wtedy Grzesiek by powiedział "Pozwól, droga siostro, że się z tobą nie zgodzę". Rozumiecie?
 — Rozumiemy, drogi ojcze — powiedziały dzieci i tata zadowolony wrócił do komputera.
 Przez pewien czas z dołu dobiegały jedynie dźwięki telewizora, które jednak dziwnie przypominały przeskakiwanie z meczu na Pluszowego misia i z powrotem. Tata siedział przez chwilę – jak to mawiał wujek od hondy – jak figura z marmura, czyli bez ruchu, i nasłuchiwał efektów swojej pracy wychowawczej. Nie musiał czekać zbyt długo.
 — Uważam, drogi bracie, że jesteś kompletnie głupi — zabrzmiał niebawem czuły głos Kasi, a zaraz potem nastąpiła ujmująco uprzejma odpowiedź Grześka:
 — Czy mogłabyś, droga siostro, łaskawie się zamknąć?
 Tata zrobił z oczami coś takiego, jakby chciał sobie zajrzeć do wnętrza czaszki. Westchnął głęboko, odjechał do tyłu swoim krzesłem na kółkach i porwawszy z biurka kartkę papieru, zbiegł na dół. Tam usiadł przy stole i na górze kartki wielkimi wołami napisał: LISTA SŁÓW ZAKAZANYCH U CIUMKÓW.
 — Co to jest? — zaniepokoiły się dzieci.
 — To będzie lista słów, których nie wolno używać — wyjaśnił tata.
 — A jak ktoś użyje? — trzeźwo spytał Grzesiek.
 — To będzie musiał zapłacić dziesięć groszy — mruknął tata i przyniósł z kuchni plastikowe pudełko po lodach, na którym czarnym flamastrem napisał: KARNA SKARBONKA.
 — A co potem będzie z tymi pieniędzmi? — spytał Grzesiek.
 — Jak się dużo uzbiera, to kupimy nowy samochód — powiedział tata, na co Grzesiek zaproponował, żeby płacić po dwadzieścia groszy, to się szybciej zbierze.
 — Niech będzie po dwadzieścia — zgodził się tata i zastrzegł, że dla przedszkolaków bez stałych dochodów będzie pięćdziesięcioprocentowa zniżka.
 Chwycił długopis, uroczyście nim pstryknął i pod tytułowymi wołami zaczęły pojawiać się słowa, które odtąd miały być zakazane:
 Punkt pierwszy: (najmocniej przepraszam) – głupi.
 Punkt drugi: (proszę wybaczyć) – zamknij się.
 — Punkt trzeci? — tata zawiesił głos, czekając na propozycje.
 — Ty śmierdząca skarpeto! — zaproponowała Kasia i nieśmiało zachichotała.
 — Punkt trzeci: ty... śmier...dzą...ca....skar....pe....to — zapisał tata.
 — Dalej?
 — Ty zgniła kapusto! — podrzucił Grzesiek i oboje z Kasią zawyli ze śmiechu.
 — Punkt czwarty: ty zgni...ła ka....pu....sto — zapisał tata.
 Kiedy skończyli, na liście figurowało siedemnaście pozycji, a Grzesiek i Kasia leżeli na podłodze, bo od śmiechu tak ich bolały brzuchy, że nie byli w stanie siedzieć. Szczególnie dużo wysiłku kosztował ich punkt dziewiąty – "ty zdechły robalu" i trzynasty – "ty kudłaty farfoclu".
 — Zakaz zaczyna obowiązywać od teraz! — ogłosił tata. — A listę chowam do sejfu.
 — Do sejfu? A gdzie jest sejf? — spytał podejrzliwie Grzesiek.
 Tata rozłożył ręce, zrobił okropnie tajemniczą minę i powiedział "Ha!". Następnie odmaszerował na górę i dumny z siebie zasiadł przed komputerem. Nie dane mu jednak było zaznać rozkoszy spokojnej pracy, bo pięć minut później do komputerowego pokoju wparadowała uszczęśliwiona Kasia i oświadczyła z lubością:
 — Wiesz co, tata? A Grzesiek powiedział na mnie "głupia".
 — Grzesiek, dwadzieścia groszy! — ryknął tata i chwilę później do pokoju wpadł zdumiony Grzesiek.
 — Ale za co? — zawołał rozdzierającym głosem.
 — Powiedziałeś, że Kasia jest głupia?
 — No, chyba tak.
 — No, to płacisz dwadzieścia groszy, prosta sprawa — powiedział tata.
 — Ale tego nie ma na liście!
 — Jak to nie ma? — zdenerwował się tata. — Jest i to na pierwszym miejscu!
 — Na pierwszym miejscu jest "głupi", a nie "głupia" — powiedział Grzesiek i uśmiechnął się rozbawiony tym, że tacie się pokręciło.
 Ale tata wcale nie zamierzał przyznawać się do pomyłki. Skrzywił się tylko i zaczął pokrętnie tłumaczyć:
 — Rzeczywiście napisane jest "głupi", ale chodzi o wszystkie słowa, które mają coś wspólnego z głupotą: głupi, głupia, głupie, głupiemu, głupiej, głupich, głupimi... Jasne?
 — Aaaaaa! To ja nie wiedziałem! — zawołał z pretensją Grzesiek.
 — No dobrze, niech ci będzie. Ale następnym razem płacisz bez dyskusji! — pogroził tata i znów został sam na sam ze swoim komputerem. Zamknął na chwilę oczy, poczekał, aż rozpierzchłe myśli z powrotem ustawią się w szeregu i najpierw powoli, a potem coraz szybciej zabębnił w klawiaturę. Bez przeszkód napisał dziesięć linijek, ale przy jedenastej jakieś głosy na dole znów odwróciły jego uwagę – głosy pełne żalu, wzburzenia i gniewu.
 — Jesteś.... jesteś ... punkt pierwszy! — krzyczała Kasia.
 — A ty to już byś lepiej... punkt drugi! — darł się Grzesiek.
 — Czwórka! — wrzasnęła Kasia.
 — Trzynastka! — odgryzł się Grzesiek.
 — Trójka!
 — Dziewiątka!
 No nie! W takich warunkach stanowczo nie dało się pracować! Tata zacisnął zęby, zrobił kilka głębokich wdechów, zapisał dokument i kliknął na przycisk "Zamknij". Komputer zamrugał, zatrzeszczał, zarzęził, zachrobotał, zawarczał, potem jeszcze raz zamrugał i jeszcze zawarczał. Tata coraz głośniej oddychał, coraz szybciej stukał nogą w podłogę, coraz bardziej nerwowo przebierał palcami. W końcu nie wytrzymał:
 — Może byś się wreszcie zamknął! — wrzasnął.
 Kłótnia na dole urwała się w połowie zdania. Przestraszony komputer posłusznie się zamknął. W domu zaległa grobowa cisza, którą po kilku sekundach przerwał radosny okrzyk:
 — Tata, płacisz dwadzieścia groszy!
 |