Paweł Beręsewicz - Co tam u Ciumków?
PAWEŁ BERĘSEWICZ












Co tam u Ciumków?

Co tam u Ciumków?  

Skrzat (2005)

     Ciumkowie to wbrew pozorom nie żadne dziwaczne stwory. To po prostu mama, tata, Grzesiek i Kaśka. Mama kocha tatę, tata kocha mamę, tata i mama kochają Kaśkę i Grześka, Kaśka i Grzesiek kochają tatę i mamę, Grzesiek i Kaśka kochają się nawzajem (zwykle), a do tego dochodzi jeszcze Burek! Zdziwicie się, ile ciekawych rzeczy może się zdarzyć w kochającej rodzinie. Choćby coś takiego:

KSIĄŻKA NAGRODZONA
• "Guliwer w krainie Olbrzymów" przyznawany przez czasopismo "Guliwer" - 2005 - Nagroda
• Konkurs literacki "Pierścień Wydawców" organizowany przez PTWK - 2006 - Nagroda
• Konkurs Książka Roku Polskiej Sekcji IBBY - 2005 - Nominacja

LISTA SŁÓW ZAKAZANYCH

— Głupi jesteś! — oświadczyła Kasia, kiedy Grzesiek powiedział, że woli oglądać mecz niż Przygody pluszowego misia.
— Zamknij się! — odpowiedział Grzesiek i kto wie, jak dalej potoczyłaby się ta urocza siostrzano-braterska rozmowa, gdyby zupełnie przypadkowo nie zabłądziła na górę do niepowołanych uszu, które należały do taty i razem z nim siedziały przy komputerze. Tata zastrzygł nimi, przybrał minę "na poważne rozmowy" i głośno tupiąc, zszedł na dół. Tam, przygnieciony brzemieniem ojcostwa, opadł na kanapę i spod groźnie ściągniętych brwi przyjrzał się winowajcom.
— Czy ja dobrze słyszałem? — wycedził.
— A co słyszałeś? — rozsądnie spytał Grzesiek.
— Słyszałem, że ktoś tu się brzydko odzywał.
— A, to! — zrozumiał Grzesiek i bardzo się zatroskał.
— Niestety, dobrze słyszałeś — westchnął. — Kasia powiedziała, że jestem głupi, bo chciałem oglądać mecz, a nie jakieś gł... ...ównie dla dzieci Przygody pluszowego misia.
     Własne "zamknij się" jakoś wyleciało mu z głowy, ale na szczęście Kasia pamiętała, więc tata został o tym fakcie poinformowany.
— A czy wy nie możecie jakoś milej ze sobą rozmawiać? — spytał.
— To znaczy na przykład jak? — zainteresowała się Kasia. — Żebym potem wiedziała.
     Tata wyglądał na trochę zaskoczonego tym w końcu dość naturalnym pytaniem, ale bardzo szybko się pozbierał.
— No, na przykład "Uważam, drogi bracie, że twój wybór programu jest niewłaściwy" — zaproponował. — A wtedy Grzesiek by powiedział "Pozwól, droga siostro, że się z tobą nie zgodzę". Rozumiecie?
— Rozumiemy, drogi ojcze — powiedziały dzieci i tata zadowolony wrócił do komputera.
     Przez pewien czas z dołu dobiegały jedynie dźwięki telewizora, które jednak dziwnie przypominały przeskakiwanie z meczu na Pluszowego misia i z powrotem. Tata siedział przez chwilę – jak to mawiał wujek od hondy – jak figura z marmura, czyli bez ruchu, i nasłuchiwał efektów swojej pracy wychowawczej. Nie musiał czekać zbyt długo.
— Uważam, drogi bracie, że jesteś kompletnie głupi — zabrzmiał niebawem czuły głos Kasi, a zaraz potem nastąpiła ujmująco uprzejma odpowiedź Grześka:
— Czy mogłabyś, droga siostro, łaskawie się zamknąć?
     Tata zrobił z oczami coś takiego, jakby chciał sobie zajrzeć do wnętrza czaszki. Westchnął głęboko, odjechał do tyłu swoim krzesłem na kółkach i porwawszy z biurka kartkę papieru, zbiegł na dół. Tam usiadł przy stole i na górze kartki wielkimi wołami napisał: LISTA SŁÓW ZAKAZANYCH U CIUMKÓW.
— Co to jest? — zaniepokoiły się dzieci.
— To będzie lista słów, których nie wolno używać — wyjaśnił tata.
— A jak ktoś użyje? — trzeźwo spytał Grzesiek.
— To będzie musiał zapłacić dziesięć groszy — mruknął tata i przyniósł z kuchni plastikowe pudełko po lodach, na którym czarnym flamastrem napisał: KARNA SKARBONKA.
— A co potem będzie z tymi pieniędzmi? — spytał Grzesiek.
— Jak się dużo uzbiera, to kupimy nowy samochód — powiedział tata, na co Grzesiek zaproponował, żeby płacić po dwadzieścia groszy, to się szybciej zbierze.
— Niech będzie po dwadzieścia — zgodził się tata i zastrzegł, że dla przedszkolaków bez stałych dochodów będzie pięćdziesięcioprocentowa zniżka.
     Chwycił długopis, uroczyście nim pstryknął i pod tytułowymi wołami zaczęły pojawiać się słowa, które odtąd miały być zakazane:
     Punkt pierwszy: (najmocniej przepraszam) – głupi.
     Punkt drugi: (proszę wybaczyć) – zamknij się.
— Punkt trzeci? — tata zawiesił głos, czekając na propozycje.
— Ty śmierdząca skarpeto! — zaproponowała Kasia i nieśmiało zachichotała.
— Punkt trzeci: ty... śmier...dzą...ca....skar....pe....to — zapisał tata.
— Dalej?
— Ty zgniła kapusto! — podrzucił Grzesiek i oboje z Kasią zawyli ze śmiechu.
— Punkt czwarty: ty zgni...ła ka....pu....sto — zapisał tata.
     Kiedy skończyli, na liście figurowało siedemnaście pozycji, a Grzesiek i Kasia leżeli na podłodze, bo od śmiechu tak ich bolały brzuchy, że nie byli w stanie siedzieć. Szczególnie dużo wysiłku kosztował ich punkt dziewiąty – "ty zdechły robalu" i trzynasty – "ty kudłaty farfoclu".
— Zakaz zaczyna obowiązywać od teraz! — ogłosił tata. — A listę chowam do sejfu.
— Do sejfu? A gdzie jest sejf? — spytał podejrzliwie Grzesiek.
     Tata rozłożył ręce, zrobił okropnie tajemniczą minę i powiedział "Ha!". Następnie odmaszerował na górę i dumny z siebie zasiadł przed komputerem. Nie dane mu jednak było zaznać rozkoszy spokojnej pracy, bo pięć minut później do komputerowego pokoju wparadowała uszczęśliwiona Kasia i oświadczyła z lubością:
— Wiesz co, tata? A Grzesiek powiedział na mnie "głupia".
— Grzesiek, dwadzieścia groszy! — ryknął tata i chwilę później do pokoju wpadł zdumiony Grzesiek.
— Ale za co? — zawołał rozdzierającym głosem.
— Powiedziałeś, że Kasia jest głupia?
— No, chyba tak.
— No, to płacisz dwadzieścia groszy, prosta sprawa — powiedział tata.
— Ale tego nie ma na liście!
— Jak to nie ma? — zdenerwował się tata. — Jest i to na pierwszym miejscu!
— Na pierwszym miejscu jest "głupi", a nie "głupia" — powiedział Grzesiek i uśmiechnął się rozbawiony tym, że tacie się pokręciło.
     Ale tata wcale nie zamierzał przyznawać się do pomyłki. Skrzywił się tylko i zaczął pokrętnie tłumaczyć:
— Rzeczywiście napisane jest "głupi", ale chodzi o wszystkie słowa, które mają coś wspólnego z głupotą: głupi, głupia, głupie, głupiemu, głupiej, głupich, głupimi... Jasne?
— Aaaaaa! To ja nie wiedziałem! — zawołał z pretensją Grzesiek.
— No dobrze, niech ci będzie. Ale następnym razem płacisz bez dyskusji! — pogroził tata i znów został sam na sam ze swoim komputerem. Zamknął na chwilę oczy, poczekał, aż rozpierzchłe myśli z powrotem ustawią się w szeregu i najpierw powoli, a potem coraz szybciej zabębnił w klawiaturę. Bez przeszkód napisał dziesięć linijek, ale przy jedenastej jakieś głosy na dole znów odwróciły jego uwagę – głosy pełne żalu, wzburzenia i gniewu.
— Jesteś.... jesteś ... punkt pierwszy! — krzyczała Kasia.
— A ty to już byś lepiej... punkt drugi! — darł się Grzesiek.
— Czwórka! — wrzasnęła Kasia.
— Trzynastka! — odgryzł się Grzesiek.
— Trójka!
— Dziewiątka!
     No nie! W takich warunkach stanowczo nie dało się pracować! Tata zacisnął zęby, zrobił kilka głębokich wdechów, zapisał dokument i kliknął na przycisk "Zamknij". Komputer zamrugał, zatrzeszczał, zarzęził, zachrobotał, zawarczał, potem jeszcze raz zamrugał i jeszcze zawarczał. Tata coraz głośniej oddychał, coraz szybciej stukał nogą w podłogę, coraz bardziej nerwowo przebierał palcami. W końcu nie wytrzymał:
— Może byś się wreszcie zamknął! — wrzasnął.
     Kłótnia na dole urwała się w połowie zdania. Przestraszony komputer posłusznie się zamknął. W domu zaległa grobowa cisza, którą po kilku sekundach przerwał radosny okrzyk:
— Tata, płacisz dwadzieścia groszy!